/4/ - Kiedy 3 to za mało

Tym razem już na pewno

Posting mode: Reply

Check to confirm you're not a robot
Name
Email
Subject
Comment
Password
Drawing x size canvas
File(s)

Board Rules

Max file size: 350.00 MB

Max files: 5

Max message length: 4096

Manage Board | Moderate Thread

Return | Magrathea | Catalog | Bottom

Expand All Images


(241.64 KB 1200x600 FightForUkraine.jpg)
Walczyć za ojczyznę to ich obowiązek Anonymous 03/03/2022 (Thu) 18:29:15 [Preview] No. 26701
Walczyć za ojczyznę to ich obowiązek. Z ukraińskimi żołnierzami pojechaliśmy na granicę – są zdeterminowani

Dworzec Zachodni w Warszawie. To kolejna taka noc – najpierw zbiórka obcych sobie osób, potem wspólna podróż w kierunku granicy. Cel jest jeden: walczyć za Ukrainę. Ci, dla których w ciągu dnia nie starcza miejsca w autobusach jadących w stronę przejść granicznych, mogą liczyć na miejsce w prywatnych samochodach. A chętnych nie brakuje. Wraz z kilkoma żołnierzami-ochotnikami udaliśmy się na granicę.

Ruch na granicy polsko-ukraińskiej nie ustaje. Z danych ministerstwa spraw zagranicznych wynika, że przed agresją rosyjską uciekło do Polski już ponad 600 tysięcy osób. Kobiety, dzieci, starsi ludzie ze zwierzętami i walizkami – takie obrazki to już codzienność. My jednak byliśmy na granicy, by zawieźć na Ukrainę żołnierzy-ochotników, którzy chcą bronić swojego kraju. Aby to zrobić przyjeżdżają nie tylko z Polski, ale i z całej Europy.

– Walczyć za ojczyznę to nasz obowiązek – mówi w trakcie drogi portalowi Niezalezna.pl jeden z nich. Jak deklaruje, żeby dołączyć do armii, przyjechał do Polski z Estonii. Wraz z kolegą (kolega potakuje). Zdradza nam, że o jego decyzji nie wiedzą jeszcze rodzice. – Nie chcę ich martwić. Powiem im, jak już będę na froncie – dodaje i nie kryje emocji: gdy ojczyzna jest w potrzebie, nie wyobraża sobie siedzieć na kanapie i patrzeć, jak wojska Putina zabijają jego rodaków i niszczą jego kraj.

Takich, jak on jest wielu. Skrzykują się w sieci, umawiają na Dworcu Zachodnim, skąd codziennie kursują autobusy na wschód, i ruszają. Jeśli nie starcza dla nich miejsca w komunikacji publicznej, wieczorem podjeżdżają prywatne samochody osobowe, busy. Chętnych do pomocy nie brakuje.

- W ten sposób pomagamy wielu osobom - mówi nam Dmytro Shtohun, który na co dzień prowadzi warsztat samochodowy w podwarszawskim Nadarzynie. – Ochotnicy na wojnę zjeżdżają tutaj z całej Europy. Jeśli nie uda im się załapać na autobus, zabieramy ich i zawozimy – dodaje. On sam, żeby kursować na przejścia graniczne, tymczasowo zamknął warsztat.

Jak opowiada, wszystko jest dobrze przemyślane: „w bagażnikach wozimy pieluchy, jedzenie dla dzieci, środki czystości, ect. i przekazujemy za pomocą zabranych żołnierzy na stronę ukraińską”.
Pospolite ruszenie

W transporcie pomaga mu firma przewozowa Gerwazy, która na co dzień pracuje m.in. przy delegacjach, produkcjach filmowych, w turystyce. Jej właściciel ze wzruszeniem opowiada o sytuacji, jak młodzi Ukraińcy w osiedlowym sklepiku robili drobne zakupy spożywcze, wyliczając pieniądze tak, żeby im starczyło na „bilety na wojnę”. – Pewien kierowca nie zastanawiał się ani chwili: zapłacił za nich rachunek, zaprosił do swojego auta i zawiózł na granicę – relacjonuje sytuację, której był świadkiem. Takich historii jest więcej.

– Niedawno zadzwonił kolega z walczącej Ukrainy, że jest problem z przewiezieniem do nich lekarzy, których wojna zastała na konferencji medycznej w Dubaju. Dowiedziałem się, ilu ich będzie, wsiadłem za kierownicę swojego autokaru i z Okęcia pognaliśmy na przejście w Rawie Ruskiej

– opisuje nam w trakcie jazdy do Korczowej Jarosław Masztanowicz.

– Za każdym razem w drogę powrotną zabieramy tylu uchodźców, ilu zmieści się w danym aucie. Dziś będzie tak samo – dodaje i opowiada nam, jak ostatnim razem wiózł staruszkę, która ze łzami w oczach dziękowała za okazane serce i, chcąc się odwdzięczyć... udzieliła mu swojego błogosławieństwa.
"Stawiam piwo"

W trakcie naszej wspólnej podróży przyszli żołnierze nie mówią dużo, są skupieni. Gdy znikają po ukraińskiej stronie, w podróż powrotną zabieramy kilka kobiet w różnym wieku i dzieci. Bagaży nie mają dużo - po jednej małej walizce – ale nie zostawiły za sobą swoich czworonożnych przyjaciół. One też jadą z nami do stolicy.

Następnego dnia zaś dostajemy wiadomość od chłopaka, którego dostarczyliśmy na przejście, by mógł walczyć za swój kraj:

- Dziękuję za pomoc wszystkim bohaterskim ludziom. Nigdy tego nie zapomnę. Po wojnie stawiam piwo w Warszawie.



Top | Catalog | Post a reply | Magrathea | Return